Potrzeby dziecka w przedszkolu

9 listopada 2023

Jestem nauczycielem z 15-letnim stażem. Przez wszystkie lata pracy spotkałam w przedszkolu dzieci z różnych środowisk, z różnymi potrzebami, lękami i oczekiwaniami. Wprawdzie każde dziecko jest inne, ale wszystkie chcą czuć się potrzebne, akceptowane i kochane.

Czym są potrzeby, najlepiej rozumiemy, gdy odczuwamy brak ich spełniania. Wtedy my, dorośli, możemy podjąć działania, aby to zmienić. Natomiast dziecko w przedszkolu jest w tej kwestii zależne od nauczyciela, jego empatii, nastawienia i podejścia do dzieci.

Przedszkole ma oczywiście za zadanie zaspokajanie potrzeb dziecka. Przecież w wieku przedszkolnym kształtują się podstawowe nawyki, sposoby zachowania, cechy osobowości oraz podstawowa skala uczuć. Zarówno zaspokojenie potrzeb fizjologicznych, jak i emocjonalnych jest bardzo ważne, aby dziecko czuło się dobrze w placówce. Ja jednak skupię się na potrzebach emocjonalnych.

Potrzeba bezpieczeństwa

Najogólniej mówiąc, dziecko ma czuć się bezpiecznie, ale co to konkretnie znaczy? Przekraczając próg przedszkola, maluch wkracza w swoich oczach do innego świata, gdzie nie ma mamy, taty, babci czy rodzeństwa, gdzie liczyć może tylko na siebie.

Dziecko jest spokojne, gdy wszystko wokół jest znane, nie ma zbyt wielu niezrozumiałych, nieprzewidywalnych zdarzeń, obcych osób, gdy może przewidzieć zachowanie ludzi dookoła. Wiadomo, że sześciolatek, który uczęszcza do przedszkola trzeci rok, zna otoczenie, panią i dzieci ze swojej grupy, więc jest mu łatwiej, co nie znaczy, że nie może odczuwać potrzeby bezpieczeństwa. Jeśli zaburzony jest rytm dnia, przychodzi nowa pani na zajęcia dodatkowe, grupy są łączone, jego poczucie bezpieczeństwa zostaje zachwiane. Nikt nie lubi być zaskakiwany.

Pamiętajmy więc po prostu, aby rano krótko poinformować dzieci, co się będzie dziś działo w przedszkolu. Gdzie pojedziemy, kto do nas przyjdzie, po co coś robimy… Wyjaśnijmy, że gdy wychowawczyni nie będzie, to inne panie też wiedzą, jak wygląda mama (orientują się, kto po dziecko dziś przyjdzie), a ponadto każda pani postara się rozwiązać najmniejszy problem.

Od lat po porannej gimnastyce siadamy w kole i informuję, jak będzie wyglądał dany dzień. Dzieci to lubią, a nawet tego oczekują. Kiedy zdarzało się, że ich nie poinformowałam, od razu zostałam „przywołana do porządku” słowami: „Ale pani nie powiedziała, jak będzie wyglądał nasz dzień”.

Potrzeba miłości i przynależności

Dom rodzinny jest głównym miejscem zaspokojenia potrzeby miłości i przynależności, ale oczywiście nie jest to jedyne miejsce. Dziecko wie, że rodzice przynależą jemu, a ono rodzicom. Jesteśmy istotami społecznymi, każdy z nas, duży czy mały, potrzebuje drugiego człowieka. Ktoś może powiedzieć, że jest samotnym wilkiem. Oczywiście takich słów nie użyje dziecko, ale powie, że lubi bawić się samo i nie potrzebuje kolegi czy koleżanki. Jeśli nawet ktoś jest samotnikiem, to nie znaczy, że nie potrzebuje wsparcia, obecności i miłości od drugiego człowieka. Po prostu jedni potrzebują tego więcej, inni troszkę mniej, a jeszcze inni kryją tę potrzebę głęboko w sobie.

Dzieci zazwyczaj bardzo lubią swoje panie w przedszkolu i otwarcie o tym mówią, bo taką czują potrzebę i oczekują informacji zwrotnej. Nie mam problemu z mówieniem o uczuciach, nie wstydzę się tych słów, ale wiem, że nie każdy tak ma. Jeśli podchodzi do mnie dziecko i mówi „Proszę pani, kocham cię”, to nawet w sytuacji, gdy akurat przeprowadzam obserwację czy diagnozę starszego dziecka, znajdę kilka sekund, by odpowiedzieć maluchowi tym samym. Oczywiście, ktoś może mi zarzucić, że nie powinnam odpowiadać „ja ciebie też” – bo kocha się mamę i tatę.

Wystarczy jednak rozgraniczyć rodzaje miłości (żony i męża, matki do dziecka czy do swojej pasji). Rozmowa czy pogadanka o miłości, wsparta wierszem czy opowiadaniem, świetnie integruję grupę. Zawsze powtarzam moim podopiecznym, że w przedszkolu „tworzymy rodzaj małej rodziny, spędzamy tu połowę dnia i fajnie, gdybyśmy darzyli się szacunkiem, miłością i empatią”. Jasno komunikuję dzieciom, kiedy rozpiera mnie dzięki nim duma, a kiedy jestem rozczarowana.

Mówiąc dużo o przynależności do naszej grupy, tworzeniu „małej przedszkolnej rodzinki” – rozmawiamy właśnie o miłości. Gdy otwarcie mówię o uczuciach, tego samego uczę dzieci.

Przedszkolaki mają też naturalną potrzebę przynależności. Chcą należeć do grupy i identyfikować się z nią. Wtedy czują się raźniej. Jest to normalne i w dużej mierze zależy od nauczyciela, czy znajdzie wspólny język dla dzieci w grupie. Czy je zintegruje, czy nauczy nieodtrącania innych, cichszych lub mających zupełnie inne zainteresowania niż cała grupa. Dzieci to bardzo inteligentne istoty, otwarte na ludzi, świat i bardzo łatwo nauczyć je akceptacji i tolerancji.

Potrzeba szacunku i uznania

Zaspokajanie potrzeby uznania u dziecka jest bardzo istotne dla prawidłowego rozwoju jego osobowości. Uznanie wiąże się z aprobatą, akceptacją, pozytywną oceną, zauważeniem dobrych chęci, dostrzeżeniem osiągnięć. Uznanie buduję wiarę w siebie, co jest bardzo ważne. Dzieci rozwijają się na różnych poziomach i w różnym tempie. Ważne, żeby nie porównywać. Dla niektórych szczytem możliwości będzie przeliterowanie słowa „krokodyl”, a dla innych słowa „oko”. Sęk w tym, aby nauczyciel wyraził uznanie i podziw dla każdego i na różnej płaszczyźnie, za osiągnięcia dydaktyczne, za przełamywanie nieśmiałości, za pokonanie własnych barier, nawet tych najmniejszych.

Słowa uznania, które dziecko usłyszy od nauczyciela, czyli człowieka, na którym mu zależy i którego „kocha”, są bardzo ważne i napędzają do dalszego mocowania się ze światem. Dziecko, którego poczynania są dostrzegane i doceniane, ma poczucie własnej wartości. Jeśli przeoczymy starania i postępy dziecka, możemy spowodować jego zamknięcie się w sobie i dokonanie przez niego złej samooceny.

Brak zaspokojenia potrzeby akceptacji i uznania może wywołać w psychice dziecka trwałe zmiany. Może doprowadzić do niewytworzenia się poczucia własnej wartości. Wypowiedzi dzieci typu: „nie wiem, nie potrafię, wstydzę się, nie wystąpię” są oznaką braku pozytywnej samooceny. Dziecko rezygnuje z wysiłku („nie będę się starał, bo i tak mi nie wyjdzie”). Pamiętajmy więc: chwalmy dzieci, bo one na to zasługują!

Potrzeba samorealizacji

Potrzeba samorealizacji jest tak ważna dla dzieci, a mam wrażenie, że często spycha się ją na dalszy plan. Co jest powodem zaniedbania, a raczej zaniechania zaspokajania tej potrzeby? Odpowiedź jest prosta: obecne czasy.

Pod tym hasłem kryje się pęd życia i walka z czasem. Często wyręczamy dzieci w sprzątaniu, ubieraniu się, odkładaniu rzeczy na miejsce, zakładaniu bucików, zapinaniu guzików. Dlaczego? Bo nam się śpieszy. Wiemy, że zrobimy to szybciej, lepiej i dokładniej. Podobnie jest z bezpieczeństwem: nie pozwalamy robić dzieciom pewnych czynności, bo może stać im się krzywda.

Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że pobyt dzieci na świeżym powietrzu wymaga ode mnie niezłej gimnastyki. Jeśli bowiem każdy podopieczny z 30-osobowej grupy czeka, aż zapnę mu kurtkę, zawiążę sznurówki i założę chustkę na szyi, to muszę się nieźle napocić. Inaczej pierwsze dziecko, któremu pomogłam się ubrać, jest już spocone.

Nie wyręczajmy więc dzieci w podstawowych czynnościach. Najpierw niech wszyscy założą buty (spacer po holu głównym przedszkola) i dopiero wracamy, by założyć kurtki. Czasem czas spaceru jest zbliżony do czasu przygotowań w szatni. Ale ciężka praca popłaca i pozytywne efekty się pojawią. Bardzo ważna jest w tej kwestii współpraca z rodzicami. W dużej mierze to właśnie w domu dzieci są najczęściej wyręczane.

Podobnie jest z bezpieczeństwem. Pozwólmy dzieciom doświadczać, oczywiście w granicach rozsądku. Jak na spacerze ktoś dotknie pokrzywy, to się nic nie stanie. Maluch będzie pamiętał, że ta roślina parzy.

Pamiętajmy, dzieci mają wrodzony pęd do rozwoju: same chcą się ubierać, jeść, ciąć, rwać, rysować, budować, otwierać i zamykać.

Potrzeba aktywności

Trudno nie wspomnieć o potrzebie aktywności. Pisząc słowo „dziecko”, widzę roześmianą, głośną i biegającą istotę. Taka jest jego natura. Aktywność jest u dziecka jednym z najważniejszych czynników rozwoju. Nauczyciel może pobudzać aktywność dziecka bądź ją ograniczać i tłumić.

Gdy nauczyciel stawia zbyt wysokie wymagania, chce, by dziecko zawsze było grzeczne, nie biegało, było cicho, nie umożliwia mu zaspokojenia potrzeby aktywności. W takich warunkach dziecko staje się bierne, mało aktywne, albo też buntuje się (bo jego potrzeba aktywności jest silna). Wpływa to ujemnie na samopoczucie dziecka i uniemożliwia zaspokojenie innych potrzeb: bezpieczeństwa i akceptacji.

Ograniczenie zaspokojenia potrzeby aktywności zachodzi także wtedy, gdy nauczyciel przejawia w stosunku do dzieci postawę nadopiekuńczą. Znajdźmy więc złoty środek! Umiar we wszystkim – to złoty środek. Dzieci spędzają w przedszkolu większą część dnia, więc myślę, że znajdzie się czas na zajęcia dydaktyczne, jak i na małe szaleństwo pod nadzorem nauczyciela.

***

To, czy nauczymy dzieci poprawnych zachowań i funkcjonowania w środowisku społecznym, zależy od nas. Podstawą do tego jest zaspokojenie ich potrzeb, bo jeśli my będziemy uczyć empatii, szacunku, akceptacji, samodzielności, poczucia, że jest się kochanym i potrzebnym, dzieci odpłacą się tym samym w stosunku do innych.

Beata KAWSKA, nauczyciel wychowania przedszkolnego w Społecznym Przedszkolu „Bajka” w Kwidzynie (woj. pomorskie)