Długomyślność, czyli o umiejętności czekania

5 marca 2024

Z omówioną w poprzedniej części cierpliwością łączy się ściśle cnota długomyślności (łac. longanimitas), która usprawnia nas do długotrwałego oczekiwania na spodziewane dobro. To sprawność wysoce pożądana w otaczającej nas kulturze instant.


Współczesny człowiek chce zdobywać rzeczy w sposób szybki i łatwy. Ma problem z zachowaniem dystansu do swych pragnień, a konieczność czekania męczy go i denerwuje. Po co stać w długiej kolejce, skoro można ją ominąć? Po co pisać miesiącami pracę dyplomową, skoro można pójść na skróty? Po co czekać na prawdziwą miłość, skoro można zadowolić się jej substytutem już teraz? Zamiast pracować na swój pierwszy milion, niejeden woli go dostać od ręki – tu najpewniej tkwi jedna z przyczyn popularności gier losowych.

Umiejętność czekania jest potrzebna w każdym działaniu, w którym nie możemy liczyć na natychmiastowe efekty, choć niekiedy ich nadejście opóźnia się także z racji przeszkód, których nie dało się przewidzieć lub im zapobiec. Ciąża trwa dziewięć miesięcy. Ludzkie zaufanie zdobywa się latami. Rozwój firmy to niekiedy kwestia dekad. Również ciasto ma właściwy sobie czas pieczenia. Wszystko w życiu potrzebuje czasu, a rzeczy, które przyszły nam zbyt szybko, okazują się często nie tym, czym miały być.


Oczekując na to, co dobre

To św. Tomasz z Akwinu (ok. 1225–1274) jako pierwszy poddał analizie cnotę długomyślności, odróżniwszy ją od cierpliwości. Wykazał jednocześnie ich bliskie pokrewieństwo, obie bowiem są sprawnościami pomocniczymi kardynalnej cnoty męstwa, a wspólnym ich zadaniem jest dać wewnętrzne panowanie nad zniechęceniem, którego przyczyną jest jakieś zło. Tyle że – jak zauważa o. Jacek Woroniecki (1878–1949) – „złem tym może być albo coś, co nam sprawia ból, cierpienie lub jakąkolwiek nieprzyjemność, albo też sama nieobecność jakiegoś dobra, którego bardzo pragniemy, którego się spodziewamy i którego się doczekać nie możemy. Cierpliwość nas uzbraja w stosunku do pierwszego, długomyślność zaś w stosunku do drugiego”.

Nie jest to rozróżnienie czysto akademickie, jako że oba usposobienia mają odrębne zadania i prawa rozwoju. Można więc mieć jedno, nie posiadając drugiego. Ktoś na przykład umie panować nad zniechęceniem i poruszeniami gniewu w obliczu napotykanych przykrości, jednak nie jest w stanie ustrzec się tych emocji wobec braku pożądanego przez siebie dobra.


Siostry bliźniaczki

Na ogół nie rozróżnia się obu cnót, rozciągając zakres działalności cierpliwości na obszar zarezerwowany dla długomyślności. Dlaczego tak się dzieje? Woroniecki tłumaczy to w obrazowy sposób: „Długomyślność jest najbliższą krewną cierpliwości, jakby jej siostrą bliźniaczką: i jak to się często między bliźniakami zdarza, że ta, która ma silniejszą indywidualność, usuwa tamtą w cień i sprawia nawet, że jej imieniem obie są nazywane, tak i tu cierpliwość – mająca więcej sposobności do zaznaczenia się w życiu codziennym – zaćmiła swą siostrę i rozciągnęła nawet swe własne miano na jej zakres działalności”.

Jest jeszcze jedna przyczyna wybicia się cierpliwości nad długomyślność. Mianowicie konieczność przezwyciężania zniechęcenia wywołanego napotykanymi przeciwnościami jest z natury bardziej nagląca, a więc ważniejsza niż konfrontowanie się z brakiem dobra, którego nadejścia nie jesteśmy w stanie przyspieszyć.


Niecierpliwość i zniechęcenie

Polski trapista Włodzimierz Cieński (1897–1983) określił długomyślność jako „umiejętność wyczekiwania na wyniki prac i wysiłków”. Jest ona konieczna dla podtrzymywania motywacji i nieulegania zniechęceniu, co tak łatwo pociąga za sobą zniecierpliwienie. Każdy z nas doświadcza niekiedy tego nieprzyjemnego stanu, który skłania do przyspieszenia biegu spraw. Jakże bowiem często nie idą one tak szybko, jak byśmy chcieli, wskutek czego wpadamy w irytację lub wybuchamy bezproduktywnym gniewem.

Negatywne następstwa zniecierpliwienia spowodowanego niezadowalającymi owocami swych wysiłków ponosi często sam zainteresowany – nie tylko dlatego, że pomniejsza to jego ocenę w oczach innych, ale także z powodu bądź to pośpiechu skutkującego powierzchownością w działaniu, bądź to marnotrawienia swych sił, czego konsekwencją bywa utrata zapału do pracy, inercja i porzucenie obranego celu. „Niech Pan pozwoli, by Pańskie sądy rozwijały się we własny sposób, spokojnie i bez zakłóceń, a ten ich rozwój, jak wszelki postęp, może następować tylko od środka, czerpiąc z wewnętrznych głębi, i nie można go nijak ponaglić ni przyspieszyć. Wszystko zasadza się na cierpliwym dorastaniu” – pouczał austriacki poeta Rainer M. Rilke (1875–1926).


Właściwa cnota wychowawcy

Zbytnie niecierpliwienie się na niedostatecznie szybki bieg spraw może opóźnić pojawienie się wyczekiwanych owoców, a nawet zniweczyć je u źródeł. Jest to szczególnie delikatna kwestia w pracy wychowawczej, stąd Woroniecki słusznie nazywa długomyślność „właściwą cnotą wychowawcy”. Nikt nie potrzebuje jej tak bardzo, jak osoby, które z racji wykonywanej profesji zajmują się prowadzeniem innych. Potrzebują jej zresztą również sami podopieczni.

Woroniecki zauważa, że „kto nie ma mocno ugruntowanej długomyślności i zniechęceniu swemu daje wyraz ciągłym narzekaniem i besztaniem wychowanków, tylko jeszcze bardziej utrudnia sobie pracę i odwleka chwilę, gdy będzie się radował jej owocami. Wiemy dobrze, ile taki nastrój zniechęcenia u wychowawcy szerzy zniechęcenia w środowisku, które jest powierzone jego pieczy”. W przypadku pracy wychowawczej jeszcze bardziej niż w pozostałych dziedzinach życia nie należy liczyć, że owoce wysiłków pojawią się od razu. Nieraz będzie się doświadczać bolesnych rozczarowań, a oczekiwane efekty przyjdą dopiero później. Nawet nie zdąży się ich już dostrzec, jako że „jeden sieje, a drugi zbiera” (J 4, 37).


Praktyka i doświadczenie

Nikt nie przychodzi na świat z wrodzoną cnotą długomyślności. Dziecko dąży do zaspokojenia swych potrzeb tu i teraz – w przeciwnym razie lamentuje i płacze. Jest gotowe przystać na mniejszą nagrodę, lecz otrzymaną natychmiast, niż liczyć na uzyskanie czegoś większego później. Naturalną trudność na wczesnym etapie rozwoju sprawia czekanie na własną kolej, stąd dorastanie wymaga nabycia w tym względzie wprawy, co możliwe jest dzięki praktyce i doświadczeniu. Przykładem będzie wymaganie od dziecka, by dokończyło rozpoczętą czynność: niech obejrzy do końca pierwszą bajkę, zanim zacznie drugą, niech ułoży poprzednie puzzle, zanim sięgnie po kolejne.

Spójrzmy, z jakim napięciem młody człowiek wypatruje niekiedy czegoś spodziewanego i jak łatwo ulega smutkowi, kiedy się to opóźnia. Tymczasem wszystko wymaga czasu i nie należy się deprymować, jeśli efekty nie są widoczne od razu. „Gdy wychowają sobie roślinę i paluszkami zaczną rozwijać pączek, aby się prędzej doczekać kwiatka, sami się przekonają, że tą drogą przyspiesza się tylko jego uwiędnięcie. Wszystkie stworzenia mają sobie dane przez Boga prawa swego rozwoju i nie należy się niecierpliwić, gdy nie ma on tempa, jakie by nam lepiej odpowiadało” – pisze Woroniecki.

Nad cnotą długomyślności trzeba pracować całe życie, zwłaszcza że również dorośli mają z nią problem. Sęk w tym, aby cele naszych dążeń były realne.

Piotr T. NOWAKOWSKI


O dębie i dyni

Bogaty kupiec chciał oddać swego jedynaka do dobrej szkoły. Dziecko po wstępnych rozmowach zostało przyjęte, ale gdy ojciec zobaczył rozkład lekcji, z przerażeniem zwrócił się do dyrektora:


– Czy mój syn musi się również tego wszystkiego uczyć? Nie można by tego skrócić? Bardzo mi zależy na tym, aby szybko ukończył szkołę.

– Proszę pana, to zależy, czym on chce być – odpowiedział wychowawca. – Jeżeli Bóg chce stworzyć drzewo dębu, to potrzebuje na to dwadzieścia lat, jeżeli zaś dynię, wystarczą Mu dwa miesiące.


(na podst. Kazimierz Wójtowicz, Przyczynki, Wrocław 1992, s. 108)